Jonathan Schottler jest fanatykiem.
Schottler jest inżynierem – projektantem dla Cannondale'a i tworzy produkty dla teamów szosowych i przełajowych. Jest fanatykiem rowerów i zdrowego stylu życia. „Jeśli mój umysł jest zaprzątnięty projektowaniem rowerów, a ja mogę właśnie wyjśc na rower pojeździć, to chyba nie mogę narzekać?”, stwierdza. „To po prostu pasja”.
Pochodzący z samego serca Kansas City, Schottler w wieku jedenastu lat stracił ojca, który zmarł na zawał serca. To tylko utwierdziło go w przekonaniu, że zdrowy tryb życia to podstawa. Przygodę z rowerami zaczął na drugim roku studiów na Uniwersytecie Missouri. Ścigał się na rowerach górskich, wziął udział w kilku kryteriach, czasówkach na szosie i okazjonalnie w przełajach. Wstawał o 5 rano, jechał na trening, potem na zajęcia na studiach, następnie do pracy w sklepie rowerowym, a wieczorem do biblioteki, kontynuować naukę. Tak działał w tygodniu, w weekendy spędzał czas na wyścigach. Trenował na szutrach, by odciąć się od ruchu ulicznego i od cywilizacji. Po ukończeniu studiów i uzyskaniu tytułu magistra inżyniera mechaniki, rozpoczął pracę w biurach Cannondale'a, swojego sponsora.
Przepracowawszy rok w siedzibie firmy w Wilton w stanie Connecticut, Schottler został przeniesiony do biur badawczych w niemieckim Fryburgu Bryzgowijskim. Przez ostatnie cztery lata żyje i pracuje w najbardziej rowerowym mieście Niemiec. Zlokalizowany w południowo – zachodniej części Badenii – Wirtembergi, w pobliżu granicy ze Szwajcarią, Fryburg leży na wysokości ponad 300 m n.p.m. i otoczony jest górami i wzgórzami wznoszącymi się nawet na 1200 m n.p.m. „Wychodzisz z biura na popołudniową rundkę w porze lunchu, wspinasz się na szczyt drugiej najwyższej góry w okolicy, wracasz i jesteś z powrotem w mniej niż półtorej godziny”, mówi Schottler. W Niemczech, we Fryburgu, mieszka ze swoim psem, współpracuje z dwunastoma innymi specjalistami i projektuje rowery, jeździ na nich, myśli o nich, ściga się na rowerach, rozwiązuje rowerowe problemy i jeździ jeszcze więcej.
Jego ostatnim projektem, analizowanym na podstawie trzech prototypów ujeżdżanych przez co najmniej trzy tysiące kilometrów, jest nowy Cannondale Synapse. Wyposażony w miejsce dla szerokich opon, spokojniejszą geometrię i możliwość montażu błotników (ważna cecha dla roweru szosowego jeżdżącego po okolicach Fryburga, gdzie zimy bywają ostre i mokre), Synapse jest podstawowym rowerem, na którym Jonathan spędził większość swoich treningów, a jeździ praktycznie codziennie.
Niedawno ukończył wymagający wyścig na gravelach Dirty Kanza na dystansie 330 kilometrów, rozgrywający się w jego rodzinnych stronach w stanie Kansas (to był jego piąty start w tych zawodach, które ukończył na 25. miejscu z czasem 11 godzin, 57 minut i 39 sekund), a ubiegłej jesieni wziął udział w rajdzie kolarskim z Turynu do Nicei, jadąc samodzielnie i na własną rękę na dystansie ponad 700 kilometrów z Włoch do Francji. Na jego celowniku aktualnie wisi kultowy Bike Transalp oraz egzotyczny Crocodile Trophy w Australii.
W czasie pozostałych 280 godzin jazdy, kiedy akurat nie myśli o rowerze, na którym jedzie, Jonathan stara się wyłączyć swój umysł. Aby to w ogóle było możliwe, jedno podstawowe założenie musi być spełnione: rower musi być cichy. „Dobry rower daje ci to poczucie radości i spokoju, że wszystko działa jak należy, a najlepszym tego symptomem jest cisza”, stwierdza. Rower musi działać. Musi być dobrze wyregulowany, dopasowany, przemyślany. Każdy jego komponent musi współgrać z pozostałymi. W idealnej sytuacji, rower stanie się niewidoczny, kilometry same zaczną lecieć spod kół razem z całą technologią, modelowaniem 3D i symulacjami w komputerze. „Odpada kolejna rzecz, którą należy się martwić”, przekonuje Schottler. Mając cichy rower, może spokojnie zająć się ujarzmianiem gór Niemiec i Szwajcarii, podobnie jak robił to w rodzinnych okolicach w swoich studenckich czasach.